zapraszamy na transmisję NA ŻYWO z Przeglądu w Klubie Ronina:
Rozpoczynamy ok. g. 19:00. Możliwe jest małe opóźnienie.
zapraszamy na transmisję NA ŻYWO z Przeglądu w Klubie Ronina:
Rozpoczynamy ok. g. 19:00. Możliwe jest małe opóźnienie.
"Zwyciężyliśmy, bo ciężko pracowaliśmy. Ten sukces jest ogromną satysfakcją, ale i nadzieją - nie możemy zmarnować tej nadziei. Musimy być z Polakami, pracować dla Polaków i pamiętać zawsze, że jesteśmy na służbie. Daliśmy radę!". - mówiła Beata Szydło. "Może powstać obóz biało-czerwony w Sejmie. Wyciągamy rękę do tych, którzy chcą zmieniać Polskę." - zaznaczył prezes Jarosław Kaczyński.
W siedzibie Prawa i Sprawiedliwości odbył się wieczór wyborczy tej partii. Kilka godzin przed rozpoczęciem transmisji ulokowane zostały tam kamery stacji telewizyjnych i radiowych z kraju i zagranicy. Obok dużych mediów obecne były także mniejsze oraz zupełnie niszowe.
Ze studia wyborczego PiS relację przeprowadzali dziennikarze TVP Krzysztof Ziemiec i Kamila Biedrzycka-Osica, TVN reprezentował z nieco kwaśną miną Jakub Sobieniowski.
Nie zabrakło mediów prawicowych, obecne były TV Trwam, TV Republika, Gazeta Polska (Cyntia Harasim), wSieci, a także m.in. Niepoprawne Radio (MarkD). Na wieczór wyborczy dotarli również publicyści. Dostrzegliśmy Jacka Karnowskiego, Cezarego Gmyza, Piotra Semkę, Artura Dmochowskiego, Marka Pyzę, Marcina Wikło, Piotra Skwiecińskiego i Igora Janke.
Na wieczór wyborczy przybyli kandydaci na przyszłych posłów i senatorów, w tym prof. Piotr Gliński, ale także europosłowie: prof. Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Czarnecki, Beata Gosiewska, Jadwiga Wiśniewska, Zbigniew Kuźmiuk i Janusz Wojciechowski.
Kiedy na ekranie pojawiły się pierwsze sondaże, w sztabie wybuchła radość. Na scenę wyszła młodzieżówka PiS, a zaraz za nią prezes partii Jarosław Kaczyński oraz Marta Kaczyńska.
Nawiązując do słów śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 2005 roku, prezes PiS powiedział wzruszony:
Ci w Polsce, którzy przeciwstawiliby się establishmentowi, nie mieliby bez niego żadnych szans. Potrafił zwyciężać mimo przewagi przeciwników - wygrał w Warszawie, wygrał w Polsce. Dzięki jego działalności mogliśmy stworzyć PiS. Stworzył dynamikę, która doprowadziła do stworzenia partii. Pokazał, że duch jest silniejszy od ciała. Że kwalifikacje, piękny życiorys i głębokie oddanie Polsce i ludziom pracy było czymś, co przekonywało. Musimy o nim pamiętać także w tej chwili. Kiedy on przed 10 laty składał mi meldunek: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”. To ja dzisiaj składam meldunek: „Panie prezydencie, melduję wykonanie zadania!
Prezes Jarosław Kaczyński podkreślił:
Przed nami nowy czas. To ma być czas pracy naszego zjednoczonego obozu. Tutaj trzeba koniecznie wspomnieć Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobrę, a także Marka Jurka. (..) Ten obóz może się rozszerzać. Może powstać obóz biało-czerwony w Sejmie. Wyciągamy rękę do tych, którzy chcą zmieniać Polskę. Powinno być nas jak najwięcej, bo zadanie, które przed nami stoi, jest ogromne i naprawdę trudne. (..) Prawo będzie egzekwowane. Będziemy dążyli do prawdy. Ale żadnej zemsty, żadnych negatywnych emocji, żadnych osobistych rozgrywek czy osobistego odgrywania się. Żadnego kopania tych, którzy upadli. Nawet jeżeli upadli z własnej winy i słusznie. (...) Musimy pokazać, że polskie życie publiczne może wyglądać zupełnie inaczej. (..) Skończył się karnawał, jakim są wybory. Teraz jest czas pracy. Musimy pamiętać o skromności, która nas wszystkich obowiązuje. Skromnie przy sprawowaniu władzy, ale z pełnym zdecydowaniem, z gotowym projektem i z mocną drużyną, drużyną PiS, Zjednoczonej Prawicy - ale może za chwilę po prostu wielką biało-czerwoną drużyną.
Po chwili dołączyła do nich kandydatka na premiera Beata Szydło.
Zwyciężyliśmy, bo ciężko pracowaliśmy. (..) Musimy pamiętać, że ten wielki sukces zawdzięczamy konsekwencji, pracy i zrozumieniu Polaków, bo jesteśmy tacy sami jak Polacy. Nie oderwaliśmy się od rzeczywistości, ale poszliśmy tam, gdzie ludziom jest bardzo często ciężko. (..) Ta praca, którą zaczęliśmy musi być kontynuowana. (..) Jeśli nie będziemy z ludźmi, to nie będzie to dobra władza. Ten sukces jest ogromną satysfakcją, ale i nadzieją - nie możemy zmarnować tej nadziei. Musimy być z Polakami, pracować dla Polaków i pamiętać zawsze, że jesteśmy na służbie. Daliśmy radę!
- mówiła Beata Szydło.
A później już tylko wywiady, wywiady, wywiady i świętowanie sukcesu.
Relacja z wieczoru wyborczego:
Na wieczorze byli i też się cieszyli:
Margotte i Bernard
Wywiady:
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157660372658975
W Powyborczym Przeglądzie w Klubie Ronina udział wzięli: Marcin Wolski, Artur Dmochowski, Marcin Świrski, oraz wybrane do Sejmu: Joanna Lichocka i Ewa Tomaszewska. Działania Ruchu Kontroli Wyborów, nieprawidłowości wyborcze, bałagan, postawę PKW i plany na przyszłość RKW relacjonował Józef Orzeł.
„Wygrana jest druzgocąca! To jest gigantyczny sukces, nie ma możliwości, żeby PiS nie rządził. Dlaczego stało się to co się stało, jakich należy spodziewać się pierwszych ruchów, pierwszych kroków, ewentualnie kontrreakcji” - pytał Marcin Wolski.
O linii przyszłego ataku na PiS Wolski powiedział: „Linia ataku: aptekarskie łapanie za słowa, za fakty, a gdzie 500 złotych na każde dziecko, a gdzie to, a gdzie załatwione? Atak będzie szczegółowy, będzie przemilczanie rzeczywistych decyzji, rzeczywistych działań, a "dopieprzanie się" do szczegółów , drobiazgów, słów..."
Artur Dmochowski nieco studził emocje opowiadając o swoich marzeniach - PiS ma większość konstytucyjną, PO poniżej 20%, do Sejmu nie wchodzą SLD i PSL.
„Ten rząd który powstanie będzie bardzo potrzebował naszego wsparcia. To zwycięstwo to nie jest koniec, to jest początek, i to początek trudniejszej drogi niż sobie w tej chwili wyobrażamy, bo nawet nie wiemy jakie trupy ten rząd ukrył w szafach.”
Maciej Świrski postulował rozszerzenie katalogu przestępstw z ustawy o świadku koronnym o przestępstwa przeciwko wyborom. „Kontratak dopiero nas czeka, aparat medialny który jest po tamtej stronie nie jest pokonany.” Relacjonował też przebieg kampanii prof. Piotra Glińskiego w Łodzi, aktualne i planowane działania Reduty Dobrego Imienia.
Na przeglądzie pojawiła się niemal wprost z Kalisza Joanna Lichocka:
„Jest cudownie oczywiście! To jest zupełna zmiana nastrojów, sposobu bycia ludzi, naprawdę mam poczucie, że to jest prawie ten przełom z 89 roku. Mam wrażenie, że wszystko bardzo się zmieniło w ostatnim tygodniu kampanii. [...] Być może to debaty miały wpływ. 75% spotkanych ludzi mówiło - tak, tylko PiS. Uśmiechano się do mnie, rozpoznawano mnie, kłaniali mi się obcy, nieznani ludzie. [...] Tam naprawdę jest wolna Polska! W Kaliszu PiS po raz pierwszy wygrał z Platformą. PiS miał tam poprzednio 3 mandaty, Kalisz i południowa Wielkopolska to było najpierw królestwo SLD, a potem Platformy. Teraz udało się zdobyć pięć mandatów. Najwięcej głosów zdobył Jan Dziedziczak - 26 tys. 600 głosów, to będzie jego trzecia kadencja, jest tam cenionym, rzetelnie pracującym posłem. Ja zdobyłam 24 tys. prawie 200, następni kandydaci zdobyli 8, 7 i 6 tys. głosów. [...] Jest wielki nastrój zmiany, naprawdę Polacy chcą zupełnie innego państwa, mają dosyć tej kamaryli która rządziła do tej pory. To z jednej strony budzi ogromną radość i satysfakcję, że jest to przebudzenie, jest ta zmiana myślenia o państwie. Ale z drugiej strony - odpowiedzialność, naprawdę jesteśmy przed bardzo trudnym zadaniem, musimy być bardzo mądrzy, my wszyscy po tej stronie sceny politycznej. Nie tylko politycy, ale też nasze oparcie, czyli państwo musimy być bardzo rozważni, nie możemy sobie pozwolić na błędy takie jakie zdarzały się stronie prawicowej.”
Więcej w filmie poniżej *wersja pełna):
Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157660353410486
„Napisałem tę książkę oszołomiony ogromnym sukcesem Żydów ...”
W dniu 12 października 2015 roku w klubie Ronina odbył się wieczór autorski KrzysztofaKłopotowskiego (publicysty i krytyka filmowego) poświęcony jego książce: „Geniusz Żydów napolski rozum” (wydawnictwo Fronda 2015). Spotkanie poprowadził JakubMoroz (dziennikarz Telewizji Republika, teatrolog).
Spotkanie rozpoczęło się od próby wyjaśnienia tytułowego geniuszu Żydów, o czym zaświadczają przytoczone w książce statystyki, na który składają się, według autora, czynniki biologiczne, kulturowe i religijne.
Jeśli geniuszem Żydzi obdarzeni są ze względów biologicznych, to trzeba przyjąć, jak powiedział KrzysztofKłopotowski, że zostali wybrani przez Boga, że wskazana została pewna pula genetyczna pewnego ludu, który„rygorystycznie przestrzega przekazywania tego powołania boskiego, przez rygorystyczne prawa małżeńskie…. gdyby [decydowała wyłącznie] genetyka - to nasza sytuacja, proszę Państwa, byłaby beznadziejna”. Na szczęście, jak przyznał autor, tak nie jest.
Niebagatelną rolę odgrywa również specyficzne wychowanie dzieci żydowskich „ku wybitności”. Kultywowane jest wychowanie ku śmiałości, nawet posuniętej do bezczelności, za którą dzieci żydowskie są przez rodziców chwalone. „W rodzinach żydowskich dziecko ma być słyszane.” JakubMoroz zauważył, że specyfika tego wychowania stoi niejako w sprzeczności do wychowania dzieci w rodzinach chrześcijańskich. W rodzinach gojów, dziecko ma być widziane i poddawane kontroli, ale nie ma prawa zabierać głosu. U Żydów przeciwnie, dzieci mają być pełnoprawnymi członkami dyskusji, nawet w czasie poważnych sporów i polemik. KrzysztofKłopotowski zaznaczył, że kultura sporów dotyczy także debat religijnych. Studia religijne w chederze rozpoczynają już 3-4 letnie dzieci. Każde dziecko zachęcane jest do wyrażania własnego punktu widzenia i jego obrony. Za dobrze przeprowadzoną obronę własnej opinii dziecko jest chwalone.
Także trzeci czynnik – judaizm – ma wielkie znaczenie w rozwijaniu tzw. geniuszu żydowskiego. „Przede wszystkim chodzi o sposoby wypracowywania mądrości religijnej, które odbywają się w żywej debacie.” Obalane w takiej debacie punkty widzenia są zachowywane na inny czas i warunki, gdy obalona mądrość może okazać się potrzebną. Takie podejście jest również odmienne od podejścia do herezji w religii chrześcijańskiej.
Na zadane przez JakubaMoroza pytanie – jak pogodzić to indywidualistyczne wychowanie z budową więzi i spójności społecznej KrzysztofKłopotowski odparł, że na to wychowywanie w rodzinie składa się również przestrzeganie autorytetu ojca i bardzo silny związek z matką.
„Rodzina jest modelem społeczeństwa. Te wypracowane umiejętności współżycia społecznego z ojcem, z matką, z rodzeństwem są przenoszone na całość gminy żydowskiej, na całość wspólnoty żydowskiej na całym świecie.”
JakubMoroz podkreślił, że jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów poruszanych w prezentowanej książce jest wpływ Żydów na homogeniczne niegdyś społeczeństwa zachodnie, rozmiękczający ich tożsamość kulturową. Wpływ ten odnosi się zwłaszcza do działania mediów określanych jako żydowskie.KrzysztofKłopotowski potwierdził, że linią redakcyjną obecnego naczelnego New York Timesa, Arthura Sulzbergera juniora, jak sam zadeklarował, jest naprawa i uzdrowienie świata (Tikkun olam). Pod ową naprawą i uzdrowieniem kryje się na przykład – etyka biznesowa, odpowiedzialność polityczna, rzetelność sądów, ale również jawna wojna z chrześcijaństwem. Wojna, na którą, według Krzysztofa Kłopotowskiego, część Amerykanów zobojętniała i nie zauważa, że jest to wojna bezwzględna i podstępna. Jednocześnie New York Times broni wielokulturowości, a zatem bardzo mocno promuje imigrację do USA bez względu na skutki społeczne. Promowanie odbywa się w imię tzw. uniwersalnego humanizmu (wszyscy ludzie są braćmi). Dzieje się to kosztem spoistości społeczeństwa amerykańskiego.
Elitę w USA obecnie stanowią Żydzi nadający kierunek rozwoju USA w przemyśle, w nauce, w kulturze. KrzysztofKłopotowski nawiązał też do wydanej kilka lat temu książki Kevina MacDonalda „Kultura krytyki”, w której autor twierdzi, że nie ma dowodów na podstępne działanie Żydów. Oni wierzą, że ich działania są właściwe. Natomiast skutki tych działań to m.in. rozbite społeczeństwo chrześcijańskie.
JakubMoroz przypominał, że KrzysztofKłopotowski wskazuje również w swojej książce na wielki wpływ państwa Izrael na politykę USA, na to w jak doskonały sposób Żydzi amerykańscy potrafili zorganizować skutecznie działający mechanizm lobbistyczny (składający się z kilkuset grup lobbistycznych). I jak ogromnym naszym błędem jest patrzenie na Izrael jako na wątły organizm państwowy istniejący wyłącznie dzięki pomocy USA. KrzysztofKłopotowski przyznał, że dzięki spoistości tego lobby Żydzi potrafią prowadzić naprawdę skuteczną politykę. Odbywa się to poprzez stosowanie różnego rodzaju instrumentów. Jednym z nich jest oskarżenie o antysemityzm. Polityk, któremu uda się skutecznie przykleić taką łatkę właściwie wypada z obiegu publicznego. To lobby działa na uniwersytetach, w prasie, w kongresie (kolejna książka polecana przez KrzysztofaKłopotowskiego to „Lobby izraelskie w USA” J. J. Mearsheimera i S.M. Walta). Zdaniem autora, państwo Izrael to twór niesłychanie kreatywny, który rzeczywiście otrzymuje pomoc z USA (w tym pomoc wojskową w wysokości 3 mld dolarów rocznie) oraz wpłaty od Żydów amerykańskich. Reszta to kreatywność samych Żydów: są oni w czołówce światowej, jeśli chodzi o liczbę tworzenia małych przedsiębiorstw, ale również w wydatkach na badania rozwojowe. Armia izraelska jest demokratyczna – żołnierze oceniają swoich dowódców, a ich ocena wpływa na kariery tychże. Jednocześnie obowiązkowa jest powszechna służba wojskowa trwająca 2-3 lata (w wieku 17-18 lat), w której służą też kobiety, oraz rokroczne ćwiczenia rezerwy do 45 roku życia. A zatem, każdy Izraelczyk posiada również dodatkowe więzi: kolegów/koleżanki z rezerwy.
JakubMoroz zapytał o związek pomiędzy żydowskimi mediami amerykańskimi a Gazetą Wyborczą oraz na czym polega jej żydowskość. KrzysztofKłopotowski odpowiedź rozpoczął od skonstatowania, że „wytworzyła się taka atmosfera w kraju, że samo używanie słowa Żyd staje się krępujące. Jednym z celów napisania tej książki było to, żeby mówić o Żydach normalnie. Żyd to Żyd, Polak to Polak, Francuz to Francuz ... żeby zdjąć to straszne tabu z tego słowa.” Po uczynieniu niniejszego wstępu odpowiedział, że „tak jak New York Times jest żydowską gazetą dla Amerykanów, tak Gazeta Wyborcza jest żydowską gazetą dla Polaków w sensie kulturowym.” Ostrzegł też przed używaniem ostrej definicji Żyda. Często prowadzi to do wykluczenia ludzi, którzy mają pochodzenie żydowskie, ale nie uważają się za Żydów. Jeśli chodzi o redakcję Gazety Wyborczej, to składa się ona w jakiejś mierze „z dzieci żydokomuny, które się zreformowały i przeszły na neoliberalizm i na ideologię europejską. Na ile się utożsamiają z polskością, to możemy odczytać w ich tekstach: w jakiejś mierze utożsamiają się z polskością, ale w jakiejś mierze tę polskość kwestionują u podstaw. Jeżeli nieodłączną kwestią polskości jest chrześcijaństwo, to podważanie roli Kościoła w Polsce jest, moim zdaniem, działaniem antypolskim... Żydowskość Gazety Wyborczej polega na dziedzictwie kulturowym wyniesionym z domu, na stosunku niechętnym do tradycyjnej polskości i kosmopolityzmie, które Gazeta Wyborcza lansuje.”
„Napisałem książkę oszołomiony ogromnym sukcesem Żydów, który oglądałem w Ameryce i starałem się sobie wytłumaczyć jak to jest możliwe, że przyjechaliśmy: oni – Żydzi i my – Polacy do Ameryki w tym samym czasie tzn. na przełomie XIX i XX wieku. Polacy byli troszkę bogatsi – imigranci przeciętnie mieli 15 dolarów na głowę, a Żydzi mieli 9 [dolarów]. Po czym minęło 100 lat i Polacy są na poziomie przeciętnym amerykańskim, a Żydzi są w czołówce i nadają kierunek temu supermocarstwu. Jak to się stało, jak to jest możliwe? Chciałem sobie wyjaśnić ten fenomen… A przy okazji chciałem pokazać też rodakom jak to wygląda, jakie są sposoby sukcesu. …. Kto chce to skorzysta, kto nie chce – jego sprawa .”
Zdaniem JakubaMoroza książka ma jeszcze jedną ukrytą inspirację – trop gombrowiczowski w namyśle nad niższością albo wyższością Polaków. KrzysztofKłopotowski przyznał, że Gombrowicz przyświecał mu w czasie pisania tej książki tzn. przyjął, że jesteśmy niedojrzali i powinniśmy swą niedojrzałość uznać i zrobić z tego siłę, wyzbyć się tego kompleksu ….
Dyskusja nad zaproponowaną w książce inicjatywą sprowadzenia do Polski pół miliona Żydów i kontrowersyjnym projektem Sławomira Sierakowskiego zakończyła prezentację książki przez jej autora.
Potem nastąpiła krótka seria zapytań oraz refleksji ze strony publiczności.
Relacja:
Ula (tekst), Włodzimierz Sobczyk (wideo), Bernard (foto)
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157658136101613
Nagrodę im. Jacka Maziarskiego w tym roku przyznano Tadeuszowi Płużańskiemu za znaczący wkład w popularyzację prawdziwej, najnowszej historii Polski, za przedstawianie jej bohaterów i piętnowanie zdrajców sprawy polskiej, za kierowanie Fundacją Łączka, której zadaniem jest wspieranie szlachetnego upamiętniania naszych bohaterów narodowych walczących o wolność Ojczyzny po wojnie, zabitych przez komunistycznych oprawców, skrycie pogrzebanych i skazanych na zapomnienie.
29 października 2015 roku w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich już po raz szósty została wręczona nagroda imienia Jacka Maziarskiego, przyznawana za prace publicystyczno-eseistyczne z zakresu najnowszej historii Polski oraz publicystyki politycznej, wyróżniające się samodzielnością myśli oraz realnym wpływem na rzeczywistość. Charakter nagrody jest odbiciem samej biografii jej patrona, wybitnego dziennikarza – jego zaangażowania, obiektywizmu i nonkonformizmu.
Laureatami nagrody w poprzednich latach byli Jacek i Michał Karnowscy, Paweł Zyzak, Ewa Stankiewicz, Sławomir Cenckiewicz i Krzysztof Skowroński.
Uroczystość wręczenia Nagrody prowadził Józef Orzeł.
Anna Maziarska przypomniała o odbywających się od 4 lat spotkaniach w Skolimowie, obejmujących 50 sesji - dwudniowych zjazdów młodzieży - studentów i absolwentów, ok. 200 wykładów i warsztatów prowadzonych przez przedstawicieli świata nauki, kultury, mediów, polityki i gospodarki. Podziękowała wszystkim, którzy wspierają Fundację im. Jacka Maziarskiego.
Jan Rabczuk - student prawa na UJ, uczestnik zjazdów skolimowskiej Akademii mówił o pierwszych sukcesach jej absolwentów.
Sylwetki nominowanych w tym roku przedstawił senator-elekt prof. Jan Żaryn :
- PAWEŁ BOBOŁOWICZ – dziennikarz, polski reporter, nominowany za korespondencje dla radia Wnet z Ukrainy.
- PRZEMYSŁAW DAKOWICZ – poeta, doktor nauk humanistycznych, historyk literatury, nominowany do nagrody za "Przeklęte continuum. Notatnik smoleński", Kraków 2014, "Obcowanie. Manifesty i eseje", Warszawa 2014 i tom poezji "Boże klauny", Sopot 2014, w których autor podejmuje najważniejsze – i zarazem najtrudniejsze – kwestie związane z polską kulturą, historią i obyczajowością.
- JAN KOMASA – reżyser, nominowany za film "Powstanie Warszawskie", oparty na dokumentalnych zdjęciach.
- DARIUSZ MALEO MALEJONEK – polski kompozytor, wokalista, twórca projektu "Panny Wyklęte".
- FILIP MUSIAŁ – doktor habilitowany, historyk, politolog, zastępca redaktora naczelnego „Zeszytów Historycznych WiN-u”, pracownik IPN, specjalizuje się przede wszystkim w historii PRL, a zwłaszcza w tematyce służb bezpieczeństwa PRL oraz represji wobec Kościoła po II wojnie światowej.
- TADEUSZ PŁUŻAŃSKI zwany „łowcą ubeków” – dziennikarz, historyk i publicysta, prezes Fundacji „Łączka” walczącej o godny pochówek polskich bohaterów – Żołnierzy Niezłomnych-Wyklętych, niezmiennie zmaga się z niewygodną prawdą historyczną.
- MACIEJ ŚWIRSKI – założyciel Reduty Dobrego Imienia, fundacji mającej na celu prostowanie fałszywych oraz szkodliwych informacji na temat historii Polski, zwłaszcza II wojny światowej, stosunków polsko-żydowskich oraz obozów koncentracyjnych.
Jury Nagrody im. Jacka Maziarskiego, w której zasiadają tak wybitni naukowcy i publicyści, jak: prof. Jan Żaryn (przewodniczący), dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, prof. Zofia Zielińska, Izabela Galicka, prof. Krzysztof Dybciak, Krzysztof Czabański i Krzysztof Kłopotowski zdecydowała, że laureatem tegorocznej edycji został TADEUSZ PŁUŻAŃSKI.
Płużański, publicysta, autor książek "Bestie" i prezes Fundacji Łączka otrzymał tę nagrodę "za znaczący wkład w popularyzację prawdziwej, najnowszej historii Polski, za przedstawianie jej bohaterów i piętnowanie zdrajców sprawy polskiej, za kierowanie Fundacją Łączka, której zadaniem jest wspieranie szlachetnego upamiętniania naszych bohaterów narodowych walczących o wolność Ojczyzny po wojnie, zabitych przez komunistycznych oprawców, skrycie pogrzebanych i skazanych na zapomnienie".
Laureat zadedykował nagrodę swojej żonie i Żołnierzom Wyklętym-Niezłomnym i podkreślił:
W PRL-u byli mordowani w sposób fizyczny, eliminowano ich ze społeczeństwa, a potem dokonywano mordu powtórnego, czyli zabójstwa na pamięci. Ci ludzie mieli zniknąć całkowicie. W wielu wymiarach pozostają Żołnierzami Wyklętymi. Cały czas nie możemy oddać należnego im szacunku, wydobyć wszystkich z bezimiennych dołów śmierci. Nie możemy też upamiętnić ich na miarę ich wielkości - wielkości ich życia, ich czynu, ale też męczeńskiej śmierci. To byli żołnierze, którzy walczyli o Polskę w latach 1939–63, bo przecież większość z nich poszła bić się o Ojczyznę we wrześniu 1939 r. to cała plejada pięknych postaci. Fundacja Łączka stara się pamiętać o nich wszystkich, doprowadzić do sytuacji, że wszyscy z bezimiennych dołów zostaną wydobyci i w sposób godny upamiętnieni.
Zaznaczył, że jednocześnie są to Żołnierze Niezłomni ze względu na swoją postawę walki do końca. Celem ich była wolna Polska. To takie postacie, jak generał Fieldorf czy rotmistrz Witold Pilecki, którzy zachowali niezłomną postawę w czasie ubeckiego śledztwa.
Tadeusz Płużański dodał jednak, że należy pamiętać także o bestiach czyli o tych, którzy polską elitę represjonowali i mordowali, i tymi oprawcami zajmuje się on sam jako publicysta.
Jak wyjaśnił, Fundacja "Łączka", której jest prezesem to zaledwie trzy osoby: prócz niego tworzą ją: Beata Sławińska i prawniczka Anna Szeląg. Mimo tak skromnego składu osobowego, jest o niej tak głośno.
Na zakończenie spotkania laureat przytoczył słowa prof. Krzysztofa Szwagrzyka: "Nie ustaniemy dopóki ostatni żołnierz wyklęty-niezłomny nie zostanie wydobyty z tych bezimiennych komunistycznych dołów śmierci".
Relacja: Margotte i Bernard
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157660521284806
2 listopada - Dzień Zaduszny, często zwany Zaduszkami, w Kościele katolickim poświęcony jest wspomnieniu i modlitwie za wszystkich wierzących zmarłych. Po ponad dwuletniej przerwie spowodowanej remontem, wierni mogli pomodlić się przy grobach tych, którzy spoczywają w kryptach archikatedry św. Jana Chrzciciela.
O godzinie 18 w świątyni została odprawiona uroczysta msza św. pod przewodnictwem kardynała Kazimierza Nycza, z udziałem księży, diakonów oraz uczniów seminarium duchownego.
Po Mszy św. wyruszyła procesja, która przeszła wzdłuż świątyni, zatrzymując się na trzech stacjach - przy kaplicach i nagrobkach, a potem zeszła do podziemi z modlitwą za zmarłych Prymasów, Arcybiskupów, Prezydentów, Książąt mazowieckich. Modlono się także za Prezydenta Polski śp. Lecha Kaczyńskiego i wszystkie ofiary tragedii smoleńskiej oraz za wszystkich, którzy polegli za Ojczyznę. Także za tych, których groby są nieznane.
W kryptach Archikatedry spoczywają arcybiskupi warszawscy m.in. Prymas Polski kardynał Józef Glemp, książęta mazowieccy z rodu Piastów, król Stanisław August Poniatowski, prezydenci II Rzeczpospolitej: Gabriel Narutowicz i Ignacy Mościcki, generał Kazimierz Sosnkowski, dyplomata i kompozytor Ignacy Jan Paderewski oraz pisarz Henryk Sienkiewicz.
W świątyni, w kaplicy Archikonfraterni Literackiej znajduje się obecnie sarkofag z relikwiami św. abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, w osobnej kaplicy spoczywa prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński.
Jak czytamy na stronie internetowej archidiecezji warszawskiej, oficjalne otwarcie krypt zaplanowano na drugą połowę listopada.
Relacja: Margotte
Zapraszamy na transmisję NA ŻYWO z wieczoru autorskiego Sławomira Kmiecika "Przemysł pogardy - Cel: Andrzej Duda". Spotkanie poprowadzi Artur Dmochowski. Początek ok. g. 19tej.
Jeśli warunki techniczne pozwolą zapraszamy na transmisję NA ŻYWO (ok. g. 18:00) z promocji książki "Tragarze Śmierci" Witolda Gadowskiego i Przemysława Wojciechowskiego
Bez tej książki nie zrozumiecie terroryzmu
Jak powstawało Państwo Islamskie oraz Al- Kaida? A także jaki udział miał PRL we wspieraniu światowego terrorzymu? Na te pytania odpowiedzą Witold Gadowski i Przemysław Wojciechowski autorzy książki "Tragarze śmierci". Laureaci nagrody Grand Press w kat. dziennikarstwo śledcze.
Dowiecie się również dlaczego żadna organizacja terrorystyczna nie przetrwałaby ani jednego dnia bez pomocy służb ...
7. listopada 1981 pułkownik Kukliński wyjechał do Ameryki, kończąc tym samym zwycięską misję ratowania Polski i Europy od wojny atomowej.
7. listopada 2015 zapraszamy wszystkich uratowanych do wspólnego budowania pomnika symbolicznego ku czci Pułkownika, polskiego Prometeusza.
Program Ogólnopolskiej Konferencji Popularno-Naukowej pod nazwą: Pomnik Symboliczny: Pułkownik Kukliński – Zwycięska misja, pod przewodnictwem prof. Jana Żaryna:
Szpiegostwo i szpiedzy, czyli spiskowe wersje historii (prof. Tomasz Panfil)
Homo sovieticus – człowiek zniewolony (dr hab. Józef Brynkus)
Między zdradą a honorem oficera (Michał Siwiec-Cielebon)
Dylematy oficera (płk Piotr Wroński)
Z ojca na syna, czyli patriotyzm dziedziczny (Kajetan Rajski)
Pułkownik Kukliński – ostatni żołnierz wyklęty (Tadeusz Płużański)
Przebić żelazną kurtynę (prof. Tadeusz Wolsza)
Archetyp żołnierza niezłomnego na drodze do Niepodległości (Tomasz Łysiak)
pocz. godz. 15.00:
18.15-19.15 – Dyskusja – red. Bogdan Rymanowski
20:30 - 21:45 - koncert, wystąpią: Andrzej Sajdak, Norbert Smoliński, Leszek Czajkowski, Paweł Piekarczyk.
Współorganizatorzy:
Izba Pamięci Płk. Kuklińskiego
Fundacja "Łączka"
Stowarzyszenie Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński
Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego
Towarzystwo Parku im. dr H. Jordana
Stowarzyszenie Społeczno-Kombatanckie Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość z Krakowa
Fundacja Mikołaja z Radomia
Fundacja Gdzie z Krakowa
Ogólnopolski Komitet Pamięci ks. Jerzego Popiełuszki
Kapituła Medalu "Zło Dobrem zwyciężaj"
Portal internetowy Pressmania.pl
Portal internetowy Głosgminny.pl
Muzeum Tradycji Niepodległościowej Ziemi Wadowickiej im. 12 Pułku Piechoty
Fundacja Niepodległości
Jednym z patronów medialnych wydarzenia jest Blogpress.pl
Kalendarium's blog
Przedstawiamy foto i wideorelację z wieczoru autorskiego Witolda Gadowskiego i Przemysława Wojciechowskiego, który odbył się w żoliborskim Domu Pielgrzyma Amicus. Spotkanie prowadził szef Radia Wnet Krzysztof Skowroński.
Witold Gadowski i Przemysław Wojciechowski opowiadali o tym jak dotarli do znanych terrorystów by z nimi porozmawiać (m.in. Abu Daud – ostatni żyjący przywódca „Czarnego Września”, czy Carlos/Szakal - Iljicz Ramirez Sanchez).
Opowiedzieli o swoich rozmowach z Kiszczakiem, udziale służb PRL i innych krajów sowieckiego bloku we wspieraniu ugrupowań terrorystycznych. Odpowiadali również na pytania publiczności szczelnie wypełniającej przestronną salę Amicusa.
"Z całą odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że nie byłoby „Czarnego Września”, Abu Dauda, „Carlosa” i Frakcji Czerwonej Armii – RAF, gdyby nie inspiracja, pomoc i opieka ze strony komunistycznych służb specjalnych z ZSRR, NRD, Węgier, Rumunii, Jugosławii, Bułgarii, CSRS i... PRL. Zgromadzone przez nas dokumenty pozwalają na oskarżenie komunistycznych przywódców o świadomą pomoc i wsparcie świadczone dla zbrodniczych organizacji terrorystycznych." - twierdzą w informacji prasowej autorzy.
Relacja: Bernard i Margotte
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/72157658639596774
"Trzeba przebudować sposób myślenia młodych Polaków. I nie tylko młodych. Dobro Ojczyzny jest najwyższym prawem - tego musimy uczyć. Jeżeli zdołamy przekonać najmłodszych, trochę starszych i jeszcze starszych, że Rzeczpospolita, że Polska jest tą wartością największą, to nam się uda" - mówił prof. Tomasz Panfil w czasie dyskusji z udziałem Tadeusza Płużańskiego, Macieja Świrskiego i Antoniego Trzmiela.
13 października b.r. w Domu Pielgrzymkowym Amicus na Żoliborzu odbyła się debata zorganizowana przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejszai i Fundację Niepodległości, z udziałem prof. Tomasza Panfila (historyka), Tadeusza M. Płużańskiego (historyka i publicystę, prezesa Fundacji Łączka), Macieja Świrskiego (założyciela i prezesa Reduty Dobrego Imienia). Spotkanie prowadził Antoni Trzmiel.
Dziennikarz TV Republika przypomniał na wstępie wybryk Joanny Jabłczyńskiej, która w koszulce Nowoczesnej biegała po pomniku Armii Krajowej w Warszawie w pobliżu sejmu, nagrywając spot wyborczy, podobno dla koleżanki. Warto przypomnieć, że pod tym pomnikiem 1 sierpnia w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego władze stolicy i politycy składają wieńce. Przy pomniku modlił się Jan Paweł II w czasie swojej wizyty w Polsce. Jabłczyńska nie widziała w swoim zachowaniu nic złego, dopiero interwencja policji przywołała ją do porządku.
"To jest ta nowoczesność, która dla części Polaków jest akceptowalna. To jest ta formuła, w której oni dobrze się czują i nie widzą z tym nic zdrożnego". - zaznaczył Antoni Trzmiel. I dodał, że Jabłczyńska jest prawniczką, ukończyła aplikację radcowską przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie oraz studia podyplomowe dla doradców inwestycyjnych i analityków papierów wartościowych w Akademii Leona Koźmińskiego. Otworzyła wówczas kancelarię prawną Clever One. Specjalizuje się w obsłudze korporacyjnej i prawie mediów.
Elita czy elyta?
O tym, jak sami siebie widzimy i jak widzą nas inni zapytał uczestników dyskusji.
Tadeusz Płużański, nawiązując do słów utworu Rafała Sochalskiego "Gdzie jest ten tłum?", (Gdzie jest ten tłum pełen siły i wiary / Co śmiało szedł przeciw kłamstwu i złu /
Smutny stał się i szary / Zwinął swoje sztandary), powiedział: "Mam wrażenie, że my Polacy zwinęliśmy swoje sztandary. dzisiaj brak takiego patriotycznego, pospolitego ruszenia". Szczególnie widać to podczas uroczystości pogrzebowych funkcjonariuszy systemu komunistycznego."Wciąż chowani są na szczególnej polskiej nekropolii ludzie niegodni tego miejsca". - stwierdził Płużański i wymienił nazwisko Stanisława Kociołka pochowanego ostatnio na Powązkach Wojskowych. Pytał: "Gdzie są ci ludzie, którzy w roku 1970 wyszli na ulice protestować przeciwko władzy komunistycznej i przeciwko Stanisławowi Kociołkowi? Wielu z nich żyje, są ich rodziny. Nas na Powązkach Wojskowych była garstka, kilkanaście osób demonstrowało swój sprzeciw wobec chowania komunistycznej bestii. To świadczy o fatalnej kondycji nas jako Polaków, jako wspólnoty". Dodał, że jeśli chodzi kwestię ekshumacji, identyfikacji i upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych na Powązkach Wojskowych, Fundacja Łączka bardzo często jest traktowana "jako ekstremum, bo my chcemy, żeby te sprawy zostało przeprowadzone w sposób godny". Płużański podkreślił, że należy zmienić prawo tak, żeby osądzić za życia zbrodniarzy komunistycznych.
Maciej Świrski stwierdził, że przezwyciężenie komunizmu nie nastąpiło w ciągu ostatnich 25 lat, ten proces jest wciąż przed nami. Odnosząc się do słów przedmówcy, uznał, że niska aktywność społeczna Polaków wynika z powodów ekonomicznych. "Warunki życia, jakie stworzono Polakom po 1989 roku, powodują, że nie mamy czasu, żeby się tym zająć, trzeba po prostu przeżyć". Drugim czynnikiem jest pedagogika wstydu, jaką są Polacy karmieni od 25 lat przez media.
Drogą do naprawy kwestii, o której mówił Płużański, jest nowa ustawa, która uznawałaby UB, SB, PZPR itp. za organizacje zbrodnicze oraz reforma wymiaru sprawiedliwości z doprowadzeniem do wymiany kadr. W warszawskim okręgu sądowym większa część sędziów nie ma prawidłowo wydanego mianowania przez prezydenta, nie ma śladu po protokołach posiedzeń kolegium sędziowskiego, brak listy obecności itd.
"Jesteśmy na początku drogi do odbudowy wspólnoty. Tym początkiem jest prezydentura Andrzeja Dudy. Ludzie potrzebują przywódcy". - stwierdził Świrski. - "Polacy w swojej historii zawsze wybierali sobie króla, potem mieliśmy zastępczych królów: Piłsudskiego, Wyszyńskiego, Jana Pawła II. W Polakach jest monarchizm duchowy".
"Coś rzeczywiście jest w tym człowieku, że zapał budzi" - powiedział prof. Tomasz Panfil odnosząc się do prezydenta Andrzeja Dudy. - "Miejmy nadzieję, że to początek czegoś dobrego i czegoś wielkiego. Po owocach poznamy. Wybieraliśmy sobie króla, bo naturalną skłonnością ludzkiego umysłu i duszy jest to, że chce mieć autorytet i to jest dobre pod warunkiem, że te autorytety są dobre".
Profesor zwrócił uwagę na mit założycielski III RP, która zgodnie z nim jest efektem porozumienia dwóch sił, które przyszły z dwóch stron historycznego podziału i spotkały się przy Okrągłym Stole.
"Żeby zmienić świadomość społeczną, trzeba wszystko zmienić od podstaw". - podkreślił historyk. - "Opcja zerowa - czyszczenie wszystkiego jednocześnie do gołej ziemi" (w tym sądownictwa). Trzeba przebudować sposób myślenia młodych Polaków. I nie tylko młodych. Dobro Ojczyzny jest najwyższym prawem - tego musimy uczyć. Jeżeli zdołamy przekonać najmłodszych, trochę starszych i jeszcze starszych, że Rzeczpospolita, że Polska jest tą wartością największą, to nam się uda".
To tylko początek dyskusji, całość na filmie:
"Polska sama musi dojść do prawdy o Smoleńsku. I jestem przekonany, że powstały warunki, by do tej prawdy doszło! - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński przed Pałacem Prezydenckim w czasie uroczystości 67. miesięcznicy tragedii smoleńskiej i w przeddzień Narodowego Święta Niepodległości. W katedrze warszawskiej odprawiono mszę św., w której wziął udział prezydent Andrzej Duda, potem wyruszył Marsz Pamięci. Złożono wieńce pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego i na Grobie Nieznanego Żołnierza.
W przeddzień Narodowego Święta Niepodległości przypadała 67. miesięcznica tragedii smoleńskiej. W Archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie odprawiona została msza św. w intencji Prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego, Jego Małżonki oraz wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej. Obecne były rodziny ofiar. W liturgii uczestniczył Prezydent RP Andrzej Duda oraz parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości. Świątynię wypełnili wierni, nie wszyscy zmieścili się w jej wnętrzu.
Uczestników smoleńskiej mszy św. powitał proboszcz archikatedry ks. Bogdan Bartołd. Gdy wymienił nazwisko prezydenta Dudy odezwały się brawa, które trwały dłuższą chwilę.
Homilię wygłosił ks. bp Michał Janocha, biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.
Homilia
"Dzisiejsza Polska jest terenem zmagania o historyczną pamięć. Jednym z jej symboli stał się Katyń, a z pamięcią o Katyniu nierozerwalnie związała się tragiczna data 10 kwietnia 2010 r., którą co roku, którą co miesiąc - tak jak dziś - wspominamy. Zginęli ci, którzy udawali się, aby uczcić pamięć Katynia, reprezentanci najlepszych synów i córek naszego narodu, ze śp. panem prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego małżonką. Zginęli cywilni i wojskowi, świeccy i duchowni, reprezentanci różnych wyznań, ludzie niewierzący, przedstawiciele różnych politycznych partii, strażnicy narodowej pamięci. A potem w imię tej pamięci tysiące rąk układały krzyż ze zniczy przed prezydenckim pałacem; i w imię walki z tą pamięcią inne ręce ułożyły w tym miejscu prześmiewczy krzyż z puszek po wypitym piwie. (..) Czy to jest tak, że z jednej strony Warszawa, a z drugiej Warszawka?".
"Dziś nadchodzi czas, by na nowo pomyśleć o budowie szczególnego miejsca upamiętnienia - pomnika, który wspominałby tragiczną smoleńską katastrofę. Pomnika na miarę tamtego wydarzenia, na Krakowskim Przedmieściu. Nie potrzebują pomnika ci, co zginęli. My - żywi - go potrzebujemy i ci, co po nas przyjdą. Potrzebujemy takiego pomnika, bo (..) "przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej". Oni żyją w nas, a my idziemy tam, dokąd oni szli. Bo pamięć jest matką historii, bo historia bez pamięci jest historią bez matki, jest historią sierocą, jest historią bezdomną, bo społeczeństwo bez pamięci staje się społeczeństwem sklerotycznym i umiera". - mówił homileta.
Po raz pierwszy od wielu miesięcy wierni zgromadzeni w Archikatedrze Warszawskiej w czasie "Boże coś Polskę" zaśpiewali "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie".
Po mszy świętej z placu Zamkowego w modlitewnym skupieniu wyruszył Marsz Pamięci, który przeszedł Krakowskim Przedmieściem.
Pochód z ogromnym transparentem "Smoleńsk pamiętamy" na chwilę zatrzymał się obok kościoła św. Anny, gdzie jest przechowywany pamiętny krzyż smoleński.
Przed Pałacem Prezydenckim prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński przemówił do uczestników obchodów:
Za chwilę pójdziemy dalej, bo przecież dziś wigilia Narodowego Święta Niepodległości. Ja chciałem powiedzieć tutaj tylko kilka słów, które odnoszą się do naszego marszu, mszy, tego co od przeszło pięciu lat dzieje się każdego dziesiątego każdego miesiąca. Możemy sobie dzisiaj postawić pytanie, co dalej? Czy ten marsz powinien trwać? Otóz odpowiadam. Tak, powinien trwać, bo zwyciężyliśmy! Zwyciężyliśmy, ale nasze cele – upamiętnienie tragedii smoleńskiej, upamiętnienie poległych, prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego nie zostały jeszcze osiągnięte. I musimy ciągle o to zabiegać. Bo jest zwykle tak, że jeśli o czymś się zapomina, to ta sprawa zaczyna być mniej ważna i zaczyna znikać. Musimy doprowadzić rzecz do końca. Musimy doprowadzić ją do końca etapami, nie od razu da się uczynić wszystko. Budowa pomników to przedsięwzięcie na dłuższy czas, ale wydaje mi się, że słuszna jest inicjatywa tych, którzy - jak wiem - chcą zwrócić się do pana prezydenta RP o to, by zgodził się na umieszczenie na terenie należącym do Pałacu Prezydenckiego krzyża, tego krzyża.
Dlaczego? Nie muszę tłumaczyć, wszyscy wiemy. Nie może być tak, żeby tamto zło sprzed prawie 5,5 roku trwało. Musi się to zmienić, to jest wielka potrzeba związana z naszymi celami, ale także z naszym szerszym celem – odnową Rzeczypospolitej, dobrą zmianą. Zmieniać Polskę musimy w prawdzie, w ścisłym związku z tym, co stanowi podstawę naszej polskiej kultury, naszych polskich wartości, a krzyż jest w centrum tego wszystkiego, co jest związane z polskością i nikt nie jest w stanie go stamtąd wyrwać. Stanął tutaj wtedy, przed 5,5 roku z inicjatywy harcerzy, później były wydarzenia, o których nie chciałoby się pamiętać. I nie chodzi o żaden triumf, ani tym bardziej o żaden odwet, ale o zwykłą przyzwoitość i sprawiedliwość. Wierzę, że będzie ona przywrócona – najpierw tym jednym aktem, a później kolejnymi. Wierzę także, że dojdziemy do prawdy, sami, my Polacy. Często się mówi, że potrzebujemy jakiegoś zewnętrznego wsparcia. Nie, do prawdy musimy dojść sami. Polska sama musi dojść do prawdy o Smoleńsku. I jestem przekonany, że powstały warunki, by do tej prawdy doszło! I dlatego nie czas jeszcze na podziękowanie i na podsumowanie tego wszystkie, co od lat tutaj się dzieje. Czas na dalsze marsze, czas na to, by ciągle zabiegać o ostateczne zwycięstwo.
Przemówienie
Prezesowi PiS towarzyszyli nowo wybrana posłanka Anita Czerwińska oraz Jan Józef Kasprzyk.
Na zakończenie tej części uroczystości modlitwę poprowadził ks. Zdzisław Tokarczyk.
Przed Pałacem Prezydenckim pozostał ks. Stanisław Makowski, który długo jeszcze odmawiał różaniec.
Marsz Pamięci i Apel Pamięci
Uczestnicy obchodów przeszli pod pomnik twórcy niepodległego państwa polskiego - Józefa Piłsudskiego.
Tam przed złożeniem wieńca prezes PiS powiedział do licznie zebranych:
97 lat temu Polska odzyskała niepodległość. 11 listopada to powrót Piłsudskiego do Warszawy. Przyjęliśmy, a właściwie przyjęto jeszcze przed wojną, w 38 roku, że to był ten dzień. Pamiętajmy, że wtedy tak naprawdę wolny był tylko niewielki skrawek Polski. Przed Polakami stanęło ogromne zadanie, niesłychanie trudne. Wojna, właściwie na wszystkich granicach, państwo i gospodarka zniszczone, nie mniej niż w czasie II wojny światowej. Same problemy, ogromna ilość różnych problemów. I Polska wtedy zdołała wszystkie zagrożenia odeprzeć, zdołała stworzyć duże europejskie państwo, choć właściwie wszystkie siły ważne wtedy w Europie proponowały nam państwo małe. Polska zdołała w stosunkowo krótkim czasie odtworzyć gospodarkę, administrację, powołać państwo. Później przyszedł czas rozbudowy gospodarki.
Daliśmy radę wtedy, Polacy tamtego czasu dali radę. I to jest przykład, do którego powinniśmy się odwoływać. Byłoby wielką przesadą, gdybym powiedział, że dziś stoimy przed tak samo wielkimi problemami, ale te problemy są naprawdę bardzo poważne. Musimy otworzyć nowy rozdział naszej historii, musimy go otworzyć po to, by Polska trwała przez kolejne pokolenia. Musimy go otworzyć po to, by po dziesięcioleciach, czy nawet stuleciach dokonać tego, co nie udało się naszym przodkom: dogonić tę najbardziej rozwiniętą część Europy. Czy to jest możliwe? Tak, szanowni państwo, to jest możliwe. Potrzebujemy tylko dobrych rządów, jedności w najlepszym tego słowa znaczeniu i potrzebujemy determinacji, która pozwoli nam przełamywać wszelkie przeszkody. Bo droga, która przed nami nie będzie z całą pewnością łatwa. Ale jeśli spojrzymy o ten prawie wiek wstecz, to jeszcze raz musimy przypomnieć sobie, że byli tacy, którzy mieli do przełamania trudności nieporównywalnie większe i przełamali je. My też musimy to uczynić.
Przed chwilą słyszałem tutaj okrzyki na cześć Beaty Szydło, słyszałem także okrzyki na część Antoniego Macierewicza. To jest symboliczne. Ci wszyscy, którzy chcą tworzyć między nami jakieś podziały, głęboko się mylą. Pójdziemy razem do przodu i z całą pewnością zwyciężymy. Zwyciężymy w tych sprawach doraźnych, w tym wszystkim co obiecaliśmy narodowi, ale także w tym wielkim wymiarze. Polska odzyska dynamikę, będzie szła do przodu, będzie coraz silniejsza i na arenie międzynarodowej i wewnętrznie, a Polacy będą czuli się coraz mocniejszym narodem. Jestem o tym przekonany. Dziś w wigilię Święta Niepodległości powinniśmy w sobie tę wiarę umacniać, bo ona musi być naszą siłą, nadzieją i przeświadczeniem, że zwycięstwo przyjdzie, że zwycięstwo jest możliwe, że ci wszyscy, którzy mówią „niemożliwe, nic nie da się zrobić”, mylą się głęboko. Pokażemy, że możliwe, że damy radę.
Na zakończenie Wigilii obchodów Narodowego Święta Niepodległości parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości na czele z prezesem Jarosławem Kaczyńskim i wiceprezes Beatą Szydło złożyli wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza;
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157660336808009
P.S. Fragmenty mszy św. zamieścimy w późniejszym terminie.
W wigilię Święta Niepodległości 10 listopada i pierwszego dziesiątego miesiąca po wygranych wyborach parlamentarnych Przegląd Tygodnia w Klubie Ronina poprowadzili Józef Orzeł i Marcin Wolski.
Na początku Józef Orzeł pochwalił się nagrodami, jakie otrzymali klubowicze - prof. Kazimierz RzążewskiMaciej Świrskski i Blogpress! Szczegóły na filmie.
Głównym tematem był przyszły rząd Prawa i Sprawiedliwości, który już wkrótce ma przejąć władzę w Polsce.
Marcin Wolski: „Żaden rząd nie powstawał w równie ekspresowym tempie. Jeszcze nie ma parlamentu, a już jest rząd w pełnym składzie. [...] Spełnił się najczarniejszy sen salonu. [...] Po raz pierwszy w znanych mi dziejach jest trzech wicepremierów, którzy są wszyscy inteligentami, co więcej odpowiedzialni za sektory, które były traktowane po macoszemu i w których sukces jest stosunkowo łatwy do osiągnięcia. [...] Nie lekceważyłbym też wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ponieważ wprawdzie to jest wicepremier od gospodarki, ale pozbawiony pieniędzy, bo minister finansów, czyli kasjer, posiadacz klucza jest inny. Jego głównym zadaniem jest innowacyjność, rozwój."
Józef Orzeł: „Antoni Macierewicz - zwróćmy uwagę, że protesty przeciwko jego nominacji nie tylko rozlegały się z lewej strony, ale i z naszej. Jest to sprawa bardzo istotna i do rozstrzygnięcia oraz powiedzenia sobie twardo o co chodzi.” Kluczowa jest sprawa Smoleńska. „Najpierw chodzi o to, żeby państwo polskie przez swoje organa doprowadziło do sytuacji, w której mamy wszystkie dowody i możemy z naukową ścisłością ocenić przyczyny tej katastrofy.”
Czy nasza strona powinna ogłosić bojkot pewnych ludzi telewizji : „To jest najprostszy sposób pozbycia się z anteny, żadna czystka!". Żaden polityk ze strony obecnej władzy, zdaniem Wolskiego, czyli praktycznie wszyscy nie powinni uczestniczyć w ich programach. „Tak jak bywało za dawnych szlacheckich czasów. Tym ludziom nie podajemy ręki i z tymi ludźmi się nie spotykamy.”
Dużo emocji wzbudziła też kwestia OFE i co powinien zrobić nowy rząd. Mówiono też o wyborach, RKW, liczbie nieważnych głosów, czterech ministrach i wicepremierze dla "planktonu", pielgrzymkach nowych właściciel TVN na Nowogrodzką. Czy Ziobro przetrwa kolejny rok i czy udadzą się zmiany w sądownictwie, dlaczego Piotr Naimski nie został ministrem, czy Morawiecki to „agent banków”, czy też patriota, który „będzie starał się ułożyć relacje między wielkim biznesem w Polsce a państwem z korzyścią dla tego państwa”. Czy w Marszu Niepodległości powinien brać udział prezydent, rząd, PiS, czy Marsz Niepodległości jest naszym marszem.
Więcej w filmie poniżej
Relacja: Michał KK, Włodzimierz Sobczyk, Bernard
"Rozglądając się wokół siebie, widzimy nową Polskę. Polskę prostującą karki, powstającą z kolan, Polskę naszych marzeń, wierną tradycji i odważną wobec wyzwań nadchodzących czasów. Nasi laureaci są jednymi z wielu dzięki którym nadzieja zmartwychwstała". W Dobrym Miejscu na Bielanach odbył się Koncert Niepodległości towarzyszący uroczystości wręczenia dorocznych nagród "Żeby Polska była Polską" przyznawanych przez Kapitułę i Radę Społeczną Towarzystwa Patriotycznego - Fundacji Jana Pietrzaka. Za rok 2015 laureatami tego wyróżnienia zostali: Jarosław Kaczyński, Barbara Fedyszak-Radziejowska, Jerzy Zelnik oraz Bernard z portalu Blogpress.pl.
Licznie zgromadzonych gości powitali: Katarzyna Pietrzak i Jan Pietrzak w towarzystwie Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze.
Przypomniano nazwiska laureatów poprzednich edycji.
Kapituła w tym roku przyznała 4 nagrody.
Nagrodę za prace naukowe i publicystyczne pomagające społeczeństwu dotrzeć do prawdy o współczesnej Polsce wręczono wybitnej socjolog i publicystce Barbarze Fedyszak – Radziejowskiej.
"Będąc obecna w życiu publicznym, jest zaprzeczeniem celebrytyzmu. Skromna acz kompetentna. Kulturalna, a jednocześnie odważna. Jest autorką znakomitych diagnoz i celnych sformułowań. Właściwym człowiekiem na trudne czasy. Kimś, kto znajduje się właśnie tam, gdzie jest najbardziej potrzebny. Tak było, gdy przewodziła w stanie wojennym zespołowo doradców Regionu Mazowsze podziemnej Solidarności czy współcześnie, gdy działa Kolegium IPN. Wierność myślom i czynom Lecha Kaczyńskiego zaprowadziła ją dziś w szeregi Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie Andrzeju Dudzie. Z takim osobami jak ona można być o ten rozwój spokojnym".
- mówił w laudacji Marcin Wolski. I dodał:
"Rozglądając się wokół siebie, widzimy nową Polskę. Polskę prostującą karki, powstającą z kolan, Polskę naszych marzeń, wierną tradycji i odważną wobec wyzwań nadchodzących czasów. Nasi laureaci są jednymi z wielu dzięki którym nadzieja zmartwychwstała".
Nagrodę przyznaną portalowi Blogpress.pl wręczono Bernardowi za stworzenie i prowadzenie portalu internetowego ukazującego wydarzenia, ludzi i problemy nie dostrzegane przez inne media.
Józef Orzeł powiedział w laudacji, że Blogpress to jedna z najważniejszych instytucji mediów niezależnych.
"Jeżeli mamy myśleć o tym, że da się w tym kraju coś dobrego zrobić, to musimy o tym wiedzieć, a możemy to wiedzieć i z mediów publicznych, które dopiero trzeba zreperować, i z mediów niezależnych, które pokazały innym ludziom, że jesteśmy. Od 5 lat Blogpress to robi. To są ludzie, którzy pracują zawodowo i to, co dla nas robią, robią po godzinach, społecznie. Są tak niezależni, że gdy im kiedyś zaproponowałem, że dam im kamerę, to nie wzięli, bo powiedzieli: "To nas uzależni". Ale potrafili zbudować nie tylko portal Blogpress.pl, nie tylko filmowe relacje z najważniejszych wydarzeń. Ale przede wszystkim zrobili coś innego - pokazali,że na te wydarzenia patriotyczne, niepodległościowe przychodzą media, które się nie boją tych wydarzeń pokazać innym. Od paru lat Blogpress to robi, a od paru miesięcy można zobaczyć np. klub Ronina online".
Nagrodę za wielkie aktorskie dokonania, podejmowanie tematów wymagających charakteru, bezkompromisowy patriotyzm i pasję społeczną otrzymał Jerzy Zelnik.
"Ta nagroda należała ci się jak mało komu. Odbierając ją po prostu przychodzisz po swoje. (..) Kapituła nierychliwa, ale sprawiedliwa. (..) Uzasadnieniem są Twoje wielkie dokonania aktorskie, podejmowanie tematów wymagających charakteru, bezkompromisowy patriotyzm i pasja społeczna. (..) Wielkość staniała, więc nie powiem Zelnik Wielki, tylko powiem Zelnik Niezłomny. Niezłomny patriota. To co robisz, zwłaszcza po 10 kwietnia 2010 roku zasługuje na podziw i głęboki ukłon". - - mówiła Ewa Dałkowska w laudacji.
I przypomniała nagonkę na aktorka, jaka rozpętała się niedawno w mediach. "Jesteś nie tylko niezłomnym patriotą, ale jeszcze chrześcijaninem, i mało tego, katolikiem. Polak, patriota i katolik - tego oni już nie mogli zdzierżyć, stąd ta eksplozja podłości, ten nikczemny podstęp. I tu dałeś nam bezcenną lekcję. Powiedziałeś, że w porównaniu z tym, co spotykało Polaków walczących z przemocą, twoje przykrości to brzęczenie muchy, że podłość zasługuje nie na gniew i odwet, ale na współczucie".
Kapituła przyznała Główną Nagrodę Jarosławowi Kaczyńskiemu - niezłomnemu przywódcy Polaków dążących do wolności prawdy i sprawiedliwości.
"Jest pan współtwórcą rządu, który, jak mamy wszyscy nadzieję, będzie dbał o niepodległość Polski. Liczymy na Pana" - mówił Jan Pietrzak. - "Tylko optymiści potrafią zmieniać świat. My jesteśmy dziś optymistami. Wiemy też, że nasz kawałek świata wymaga zmian i że te zmiany nadchodzą. Wierzę, że pan ich dokona, że sprawi pan iż będzie wolna i niepodległa Polska!".
Laureat, prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział:
Nie pamiętam czy to był rok 1977 czy 1978, ale w Kabarecie pod Egidą wysłuchałem wtedy piosenki „Żeby Polska byłą Polską”. Wysłuchałem z moim ówczesnym przyjacielem i z jego ówczesną żoną… I to było naprawdę ogromne wrażenie. Kiedy wychodziliśmy już po przedstawieniu, usłyszałem jak aktorzy rozmawiają między sobą, że publiczność jednak chyba tego wszystkiego nie łapie… Ale jednak złapała! I przyszedł później sierpień 1980 roku. I dziś mamy dobre dni, do czego przyczyniło się wielu ludzi, zapowiedź dobrej zmiany. I wierzę, że ona rzeczywiście nastąpi".
Prezes PiS kontynuował z humorem:
I jednocześnie jestem wzruszony i zachwycony, i w jakiejś mierze zdziwiony i zaskoczony, że przedstawiciel zawodu najnikczemniejszego z nikczemnych, bo tak są określani w Polsce politycy, i to przedstawiciel uważany za szczególnie nikczemnego otrzymuje tę zaszczytną nagrodę w tak wspaniałym gronie wręczaną, za co bardzo serdecznie dziękuję.
Mam nadzieję, że ja, ale przede wszystkim ci, na których spoczywa dziś główny ciężar odpowiedzialności, a więc Beata Szydło i członkowie rządu, który za kilka dni będzie powołany, sprostają zadaniu. Że będzie dobra zmiana, że będzie wolna Polska!
Relacja filmowa:
Galę wręczenia tych prestiżowych nagród uświetniły występy artystyczne. Pieśni polskie śpiewał zespół Mazowsze, Kuba Sienkiewicz wykonał m.in. piosenkę o Dywizjonie 303, zespół Lombard przypomniał swoje największe przeboje, w tym z lat 80.: "Stan gotowości", "Szklaną pogodę" i niezapomniany utwór "Przeżyj to sam", a Marcin Wolski recytował wiersze satyryczne. Na zakończenie Jan Pietrzak w towarzystwie wszystkich wykonawców zaśpiewał pieśń "Żeby Polska była Polską".
Po zakończeniu koncertu przyszedł czas na rozmowy w kuluarach.
Więcej o portalu na stronie: http://blogpress.pl/about
Relacja: Margotte i Bernard
28 października w Warszawie prof. Wiesław Binienda, ekspert w zakresie wytrzymałości materiałów i uderzenia wielkiej energii, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej w Kolegium Inżynierii University of Akron w Stanach Zjednoczonych wygłosił wykład dla polskiego środowiska naukowego, przygotowany na IV Konferencję Smoleńską, na której on sam nie mógł być obecny.
W czasie wykładu przypomniał swoje poprzednie badania oraz prace prowadzone przez innych naukowców, m.in. dr Grzegorza Szuladzińskiego z Australii oraz przez duńskiego inżyniera, Glena Jorgensena, specjalisty od analizy strukturalnej.
Jak zaznaczył ekspert, linia cięcia skrzydła jest taka, że zaczęła się od krawędzi między slotami a kończy się na miejscu, które jest nieruchome, a cięcie jest pod kątem 20 stopni. Gdyby drzewo było pancerne, a skrzydło z masła - - przekonywał prof. Binienda - to linia powinna być prostopadła, a nie pod kątem 20 stopni. Jedyne miejsce, którego nie można było zobaczyć (bo nie ma tam ruchomych fragmentów) w czasie inspekcji, jest zgodne z tą linią cięcia.
Wskazując na fotografie leżącego wraku, z wywiniętymi na zewnątrz obiema burtami samolotu naukowiec podkreślił: Zniszczenia zostały dokonane w wyniku eksplozji w powietrzu.
W drugiej części prezentacji prof. Binienda przedstawił swoje najnowsze badania przeprowadzane z użyciem modelu samolotu w tunelu aerodynamicznym.
Naukowiec zaprezentował samolot wydrukowany za pomocą drukarki przestrzennej (koszt modelu to 2 tys. dolarów), w skali 1:100 w stosunku do TU-154M w konfiguracji takiej, w jakiej leci wysoko w powietrzu. Ten model można następnie badać w tunelu aerodynamicznym oraz modelować symulacyjnie. Model ma klapy, sloty, koła, brak tylko silników, gdyż większość modeli aerodynamicznych nie używa silników. Tunel, w którym odbywają się eksperymenty, produkuje ruch powietrza z prędkością do 55 m/s.
Jak zaznaczył ekspert, wydrukowany model zachowywał się jak prawdziwy samolot, dzięki czemu można było pozytywnie zweryfikować nie tylko dane komputerowe, ale także tezy Glenna Jorgensena.
Na kolejne miesiące profesor Binienda zaplanował kolejne badania aerodynamiczne, w tym dotyczące zachowania fragmentu skrzydła, który odpada od samolotu. Naukowiec chce zbadać, jak taka część się zachowuje i jakim podlega siłom.
Naukowiec podkreślił, że temat brzozy już jest dla niego zakończony, gdyż dowodów na to, że tupolew nie dotknął brzozy, jest aż nadto.
Po wykładzie przyszedł czas na pytania z sali. Na jedno z nich odpowiedział prof. Piotr Witakowski:
"Przepisy lotnicze wymagają, by samolot zachował pełną sterowalność, jeśli różnica siły nośnej dochodzi do 20 procent. Odcięcie 6 metrów skrzydła to utrata około 8 procent siły nośnej. To nie mogło być przyczyną obrotu tego samolotu. Gdyby taki obrót nastąpił, a pilot nie mógłby kompensować tego skrzydłami, samolot nie mógłby zostać dopuszczony do lotów."
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157661188250881
W Centrum Prasowym Foksal w Warszawie odbyła się w sobotę IV edycja Konferencji Smoleńskiej przygotowanej przez Komitet Organizacyjny pod przewodnictwem prof. Piotra Witakowskiego. Wzięli w niej udział naukowcy z Polski i ze świata, obecne były rodziny ofiar tragedii smoleńskiej, m.in. Ewa Kochanowska, Alicja Zając, Małgorzata Wassermann, Małgorzata Wypych, Dorota Skrzypek, Magdalena Merta, Zuzanna Kurtyka i Stanisław Zagrodzki.
Na wstępie konferencji dr Barbara Fedyszak-Radziejowska odczytała list prezydenta Andrzeja Dudy skierowany do uczestników tego wydarzenia.
"Serdecznie pozdrawiam wszystkich zgromadzonych na IV Konferencji Smoleńskiej. Motto, zaczerpnięte z Cypriana Kamila Norwida pięknie i wiernie oddaje cel i znaczenie tych spotkań: "Nie trzeba kłaniać się okolicznościom, (..) a prawdom kazać by za rogiem stały - pisał prezydent. - "Chciałbym dzisiaj podziękować Państwu za wierność etosowi pracowników nauki i wytrwałe dążenie do poznania prawdy w zgodzie z dorobkiem swojej dziedziny wiedzy. To właśnie skłoniło Państwa do przeprowadzenia własnych badań i dociekań". Prezydent Duda przypominając o poprzednich edycjach Konferencji Smoleńskiej (przygotowanych bez wsparcia struktur państwowych i instytucji naukowych) zaznaczył, że "przeprowadzone badania i analizy pozwalają sformułować najważniejszy, jak się zdaje, wniosek: raporty MAK i Komisji Millera to tylko hipotezy, które nie wytrzymują konfrontacji z z naukową analizą dostępnej dokumentacji zdjęciowej i filmowej. Tym samym zaś trzeba uznać, że prace nad wyjaśnieniem przebiegu katastrofy smoleńskiej oraz jej przyczyn nie zostały zakończone".
W referacie wstępnym prof. Piotr Witakowski przedstawił podsumowanie spotkań naukowców z lat ubiegłych.
Program tegorocznej, czwartej już, konferencji smoleńskiej obejmował kilkanaście referatów podzielonych na trzy działy tematyczne: analiza rejestratorów, analiza wrakowiska oraz analizy laboratoryjne i prawne.
Zbigniew Jelonek z Instytutu Mechanicznego PAN starał się wykazać w swojej prezentacji, że ostatni zakręt samolotu TU154 M w Smoleńsku był niewykonalny bez udziału sił zewnętrznych. Według prelegenta, w punkcie TAWS38 na samolot zadziałała siła zewnętrzna, która gwałtownie zmieniła kierunek lotu w lewo, nadała mu także prędkość obrotową w lewo. Jak stwierdził Jelonek, siła ta została wywołana wybuchem w prawej środkowo-dolnej części samolotu i wyrwała fragmenty prawej burty. Naukowiec posiłkował się także zdjęciami wraku tupolewa leżącymi w Smoleńsku, żeby wykazać słuszność swojej tezy.
Trzy referaty przedstawił duński inżynier Glenn Jorgensen, dwa dotyczyły trajektorii lotu Tupolewa, trzeci analizie stref zniszczeń roślinności i możliwemu zrzutowi paliwa przez samolot.
Według Jorgensena wszystkie dane wskazują, że wysokość samolotu była równa ok. 43 m nad poziomem pasa startowego w momencie, kiedy doszło do pierwszego uszkodzenia skrzydła.
Prof.Kazimierz Nowaczyk, ekspert smoleńskiego zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, zajął się z kolei analizą trajektorii pionowej TU 154M w oparciu o dane TAWS i FM. Według naukowca jej minimum wyznaczone na podstawie skorygowanych wysokości barycznych i radiowych zapisanych w TAWS i FM wynosi ok. 26 m powyżej poziomu początkowego pasa startowego lotniska w Smoleńsku. Czyli najniższa wysokość, na jakiej przed zniszczeniem znalazł się samolot w smoleńsku, to 26 m nad ziemią.
Muzykolog Anna Gruszczyńska-Ziółkowska podważyła nagrania z rejestratora głosowego - materiału, który był prezentowany przez MAK i Komisję Jerzego Millera, przedstawiała fragmenty, które świadczą o niskiej wiarygodności tych nagrań. Zwróciła uwagę na różnice w głośności komunikatów pochodzących z tego samego źródła, nieuzasadnioną zmienność głośności wypowiedzi i tła (maskowanie wypowiedzi załogi przez hałas), długie fragmenty, w których brakuje komunikacji między członkami załogi, niezgodność transkrypcji z treścią nagrań. Według Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej, oficjalne nagrania są niewiarygodne i nie mogą być traktowane jako materiał źródłowy.
Prof. Mariusz Ziółkowski z Instytutu Archeologii UW w swoim referacie podjął się oceny raportu archeologów z punktu widzenia założeń archeologii sądowej. Według niego, głębokość zalegania szczątków, szczególnie metalowych, oraz ich stopień fragmentacji mogą dostarczyć informacji na temat kierunku, z jakiego spadły oraz siły, z jaką nastąpiło uderzenie w ziemię.
Następny prelegent Andrzej Łuczak, omówił rozkład szczątków TU 154M z wykorzystaniem oprogramowania GIS, według niego analiza wskazuje na cechy destrukcji związane z działaniem sił rozrywających, powstałych jeszcze w powietrzu.
Tematem kolejnego referatu - Jacka Jabczyńskiego była możliwość użycia materiałów wybuchowych w Smoleńsku. Według niego, mało prawdopodobny jest wybuch paliwa na miejscu zdarzenia, a zakres przeciążeń działających na ofiary odpowiada siłom działającym podczas wybuchu.
W czasie konferencji odtworzono wykład prof. Wiesława Biniendy nagrany w czasie jego wizyty w Warszawie przed kilkunastoma dniami. Naukowiec w swoich badaniach skupił się obecnie na programie badań aerodynamicznych, przeprowadzanych na (wydrukowanym za pomocą drukarki przestrzennej) modelu samolotu w tunelu aerodynamicznym.
O tym szerzej tu:
http://blogpress.pl/node/21910
Sławomir Szymański przedstawił krytyczną analizę raportu Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji, to druga część referatu wygłoszonego przez prof. Krystynę Kamieńską-Trelę w ubiegłym roku.
W części poświęconej aspektom prawnym, Natalia Wojtanowska z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ skupiła się na kwestii organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego i działań podjętych po katastrofie. Zwróciła uwagę zarówno na niski poziom ochrony Prezydenta w czasie wizyty w Katyniu, jak i na na naruszenie procedur kancelaryjnych i zasad protokolarnych przy organizacji tej wizyty. Wymieniła ok. 40 zaniechań. Zaznaczyła także, że nie zabezpieczono w sposób właściwy mienia polskich obywateli.
Podsumowanie aspektów prawnych związanych z katastrofą smoleńską, a tym ocenę działań podejmowanych przez odpowiednie organa państwowe w związku z wizyta delegacji na czele z Prezydentem Polski w Katyniu, przedstawiła Małgorzata Wassermann. Wymieniła najbardziej rażące błędy popełnione przez organy państwa. Jak zaznaczyła, sposób przeprowadzenia oficjalnego śledztwa uzasadnia jego wznowienie, a osoby odpowiedzialne za naruszenia powinny być pociągnięte do odpowiedzialności.
Po wygłoszeniu wszystkich referatów przyszedł czas na ogólną dyskusję. Na pytania odpowiadał m.in. prof. Kazimierz Nowaczyk, Glenn Jorgensen oraz połączony za pośrednictwem Skype prof. Wiesław Binienda.
Dostępna jest już pełna wersja zapisu spotkania:
Zapraszamy na transmisję z Przeglądu Tygodnia w Klubie Ronina. Jeśli tylko pozwolą warunki techniczne.
Dnia 10 listopada 2015 roku klub Ronina gościł dr Ewę Kurek, która prezentowała swoją kolejną książkę poświęconą historii stosunków polsko-żydowskich, zatytułowaną „Polacy i Żydzi: problemy z historią” (Wydawnictwo Clio, Lublin). Spotkanie poprowadziła Hanna Dobrowolska, dziennikarka, stowarzyszenie Solidarni 2010.
Najnowsza książka, jak na wstępie zaznaczyła Hanna Dobrowolska, powstawała kilka lat i jest zbiorem publikowanych w „Gazecie Warszawskiej” felietonów dr Ewy Kurek. Publikacja obejmuje lata 1939-1945 i obala wiele powszechnie obowiązujących mitów na temat relacji polsko-żydowskich.
Pierwszym, o który zapytała Hanna Dobrowolska, to kwestia tworzenia gett jako zamachu na wolność Żydów. Dr Ewa Kurek przyznała, że przez ostatnie 70 lat od zakończenia II wojny światowej „środowiskom żydowskim udało się bardzo dobrze zakłamać dwie rzeczy: jedną, jaka poszła w świat jest getto jako forma represji Niemców wobec Żydów i [drugą]że Żydzi od 1939 roku byli prześladowani (...). Wczytanie się w źródła żydowskie obala ten mit. (...) Wystarczy wnikliwie poczytać „Dzienniki” Czerniakowa (…)”. Adam Czerniakow był przewodniczącym warszawskiego Judenratu i szefem Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie. W swoim „Dzienniku” zapisał pod datą majową 1941 roku: „dziś z rąk Niemców odebrałem nominację na burmistrza autonomii żydowskiej w Warszawie.” DrEwa Kurek wspomniała, że to zdanie postawiło przed nią szereg pytań oraz zmotywowało do wnikliwej lektury „Dzienników”, jak i innych źródeł żydowskich, w tym niebagatelną rolę odegrała też książka Hannah Arendt „Eichmann w Jerozolimie”. Nie bacząc na wytyczne Elie Wiesela, żydowskiego pisarza, noblisty, który w latach 80-tych stwierdził, że „na temat zagłady Żydów historycy nie mają już prawa prowadzić badań, że prowadzenie badań nad zagładą Żydów prowadzi do unicestwienia historii” dr Ewa Kurek zajmuje się tymi badaniami od ok. 30 lat. Jak podkreśliła, Wieselowi prawdopodobnie chodziło o to, żeby tylko odpowiedni, pasujący Żydom obraz ich losów w czasie II wojny światowej przedstawiać światu i nic w tak sporządzonej historii ma się nie zmieniać.
„Dlaczego strona żydowska kłamie, dlaczego strona żydowska robi wszystko, żeby to zafałszować, żeby to ukryć? By zrozumieć mentalność jakiegoś narodu, tak samo Żydów, trzeba sięgnąć do ich (…) tradycji wypływających z religii, z prawa.” Za jeden z przykładów takich odniesień, jak powiedziała dr Ewa Kurek, może posłużyć święto Purim upamiętniające ocalenie Żydów od zagłady w imperium perskim (Stary Testament, Księga Estery). Od 2,5 tysiąca lat każdego roku w synagogach rabin wykrzykuje o krzywdach Żydów zadanych im przez okrutnika Hamana, natomiast ostatni fragment o tym, że Żydzi doprowadzili do powieszenia Hamana i mordu tysięcy Persów rabin czyta szeptem, by nikt go nie usłyszał. Można to przełożyć na sposób postępowania Żydów względem cudzych grzechów (popełnionych czy niepopełnionych), o których trzeba krzyczeć na cały świat, o własnych jednak należy milczeć.
„Podjęta przez Żydów próba w 1939 roku zbudowania na polskich ziemiach autonomii żydowskiej jest zbrodnią przeciwko narodowi polskiemu. Polacy walczyli, bili się, krwawili. (...) Cały świat wie, że Żydzi cierpieli, Żydzi ginęli, o nas nikt nie wie. (…) Jedyne co jest przerażające dla mnie, to stosunek państwa polskiego do tematu, że my pojedynczy obywatele nie mamy siły przebicia. (...) po 1989 roku żaden rząd nie prowadził polityki historycznej i odkłamywania tej historii, tych bzdurnych oskarżeń wobec Polaków. My, Polacy musimy się bić w piersi, że tego nie pilnujemy.(...) Trochę tak jest, że to jest nasz styl, nasza mentalność, ale musimy się, proszę Państwa, obudzić. (…) Mamy nowy rząd, mamy nowe władze i naprawdę trzeba zacząć dbać o dobre imię Polski i pokazać te dwa elementy zakłamania.” Zakłamanie, jak przypomniała dr Ewa Kurek, dotyczy też ceny, jaką ponosili Polacy za przechowanie Żydów w czasie wojny. Encyklopedie żydowskie nie zawierają informacji o karze śmierci dla przechowującego i dla jego rodziny.
Kolejnym tematem do odkłamania podniesionym przez Hannę Dobrowolską była wina żydowska wobec własnego narodu: „(...) Kolejnym mitem, który moim zdaniem obalasz skutecznie w książce, jest takie powszechnie wygłaszane przekonanie, że wyłącznymi katami narodu żydowskiego byli nie-Żydzi.” W odpowiedzi dr Ewa Kurek przypomniała, że Judenrat dostał w 1940 roku prawo ściągania podatków od ludności mieszkającej w autonomii żydowskiej. Emanuel Ringelblum, kronikarz getta warszawskiego relacjonował, że podatki w getcie były tak wysokie, że ludzie nie byli w stanie ich płacić. Opodatkowany został chleb i „dlatego ludzie umierali na ulicach, a policja żydowska i Judenrat (…) myślała o otwieraniu kasyn. To nie ja wymyśliłam otwieranie kasyn, to jest w „Dziennikach” Czerniakowa (…) O roli Żydów w mordowaniu Żydów krzyczą żydowskie źródła, (…) najbardziej takim wstrząsającym [przykładem] jest przetłumaczona na polski „Pieśń o zamordowanym narodzie żydowskim” Icchaka Kacenelsona (…) Jeden z wierszy brzmi (…) tak:
„Jam jest ten, który to widział, który przyglądał się z bliska,
Jak dzieci, żony i mężów, i starców mych siwogłowych
Niby kamienie i szczapy na wozy oprawca ciskał
I bił bez cienia litości, lżył nieludzkimi słowy.
Patrzyłem na to zza okna, widziałem morderców bandy -
O, Boże, widziałem bijących i bitych, co na śmierć idą...
I ręce załamywałem ze wstydu... wstydu i hańby -
Rękoma Żydów zadano śmierć Żydom – bezbronnym Żydom!”
Dr Ewa Kurek podkreśliła, że zadaje w swoich książkach pytanie o to, ile Niemcy musieliby użyć wojska i policji by wyłapać 3,5 mln Żydów. „Tych ludzi wyłapali Żydzi. Chapeau bas dla Polańskiego, który w swoim filmie „Pianista” oddał rzeczywiście atmosferę getta, ale mało kto zwraca na to uwagę, jak Szpilmana prowadzą do wagonu już na śmierć z rodziną, z szeregu wyciąga go policjant żydowski, on jest ubrany w mundur [policji żydowskiej]. W „Kronice getta łódzkiego” znaleźć można informację o dwóch Niemcach, esesmanach biorących udział w załadowywaniu dzień w dzień pociągów wywożących Żydów do obozów.
„I Żydzi, oczywiście, chcą to ukryć przed światem. Czy im się uda? Na pewno się nie uda. To, jako historyk mówię z całą mocą. Może jeszcze pięć, dziesięć, dwadzieścia lat i świat się dowie, jak było naprawdę (...)”
Na pytanie Hanny Dobrowolskiej o rolę Czerniakowa i występujących czasem sugestii dotyczących podjęcia przez niego gry z władzami niemieckimi Warszawy dr Ewa Kurek przyznała, że wszystko wskazuje na to, że polityczny projekt budowy autonomii żydowskiej był jego autorstwa, ale to on, jako jedyny przewodniczący Judenratu, nie podpisał rozkazu o wywożeniu warszawskich Żydów na śmierć i gdy zrozumiał, że jego polityka zbankrutowała, popełnił samobójstwo. Ocena jego postępowania powinna rozpocząć się jednak od tego, że „był senatorem Rzeczpospolitej i jako senator Rzeczpospolitej miał obowiązek być wierny złożonej przez siebie przysiędze. Oczywiście, nie był wierny.” W „Dziennikach” opisuje wyłącznie swoje kontakty z Niemcami, po ich wejściu do Warszawy, „jeden raz pojawia się prezydent Starzyński jak Czerniakow odbiera nominację na przewodniczącego gminy, a potem nawet nie odnotował aresztowania Starzyńskiego. Jak się czyta te „Dzienniki” to ma się wrażenie, że rzecz dzieje się między Żydami i Niemcami w jakiejś Warszawie na Marsie, ale nie w mieście, które jest stolicą Polski. Przechodzi tylko do relacji niemiecko-żydowskich i Polaków ma głęboko w nosie, i sprawy polskie, i polską wojnę (…). Jeśli historycy żydowscy mówią, że Czerniakow konspirował przed Niemcami, to [postawmy] pytanie: na przykład - dlaczego otwartym tekstem napisał, że Niemcy zażądali od niego spisu ochrzczonych Żydów tzw. mechesów? I on tę listę kazał gminie żydowskiej przygotować, i podał listę wszystkich Żydów-chrześcijan. To jest zbrodnia, proszę Państwa, nieprawdopodobna. (…) Czerniakow i gmina żydowska podsunęła Niemcom całą listę wychrzczonych Żydów. (…) Czasem bywało tak, że rodzina była od trzeciego pokolenia chrześcijanami i z donosu gminy żydowskiej i Czerniakowa przychodziło do domu Gestapo, dawało dziesięć minut na spakowanie i zabierało do getta. (…) Nie było w Polsce kościoła, proboszcza, który jakiemukolwiek Niemcowi udostępnił księgi parafialne (…) Proboszcz prędzej spalił te księgi niż pokazał Niemcom. (…) Często ci ludzie nie wiedzieli, że ich dziadkowie byli Żydami, bo od drugiego, trzeciego pokolenia już funkcjonowali jako katolicy i stracili życie, bo to był dla nich wyrok śmierci. Dotykamy tematów, o których mówią nam żydowskie źródła.” Jak wspomniała dr Ewa Kurek badania swoje celowo opiera na źródłach żydowskich, by nie być posądzoną o stronniczość.
Kolejnym mitem przywołanym przez Hannę Dobrowolską był mit rzekomo zbyt małego zaangażowania Polaków w pomoc Żydom i zdaniem dr Ewy Kurek warto zadać wówczas pytanie o liczbę Polaków, których uratowali Żydzi w 1939 roku, gdy pół Polski zostało zajęte przez bolszewików „ (…) tam Żydzi mogli Polaków ratować. Nie znam sytuacji, a zajmuję się tymi badaniami 30 lat, w której Żyd zaryzykowałby dla Polaka własne życie czy nawet majątek, czy pomógł Polakowi, ocalił go przed wywiezieniem na Sybir.”. Dr Ewa Kurek przypomniała również dwa prawa żydowskie: pierwsze obowiązujące od II wieku po Chrystusie mówi, że w czasie niebezpieczeństwa wspólnota żydowska może poświęcić część swoich członków by ratować resztę i drugie, mówiące, że Żyd dla uratowania własnego życia może wydać na śmierć wszystkich, nawet rodzinę, bo jedynym obowiązkiem jest ratowanie własnego życia „(...) jak naród, który ma ratować przede wszystkim swoje własne życie może oskarżać nas, że za mało umieraliśmy za Żydów? (…) Mamy się wstydzić za naszych dziadów, że wybrali życie i dzięki temu my żyjemy?”
Kolejna, przed oddaniem głosu publiczności, kwestia poruszona przez Hannę Dobrowolską dotyczyła autorstwa historii Żydów podczas II wojny światowej. Dr Ewa Kurek podkreśliła, że Żydzi pracujący w Judenratach, policji, a nawet w Gestapo to byli zasymilowani Żydzi mówiący po polsku, natomiast 85% Żydów przed wojną było Chasydami.
„Nazywam ich z wielką miłością „biedne Joski chude”. To ludzie, którzy nie znali polskiego, to żydowska biedota doprowadzona do biedy przez kahały, które ściągały podatki, to ludzie wysiedlani z małych miasteczek w 1939 i 1940 roku. (…) Oni cierpieli głód w getcie, dlatego, że musieli zapłacić od każdej kromki podatek. Ocaleli tylko oprawcy, ocaleli ludzie, którzy byli wysoko postawieni w Judenratach (…). Ben Gurion w 1946 roku, cytuję to w jednej z książek, do polskich Żydów powiedział otwartym tekstem: „gdybyście nie byli ostatnimi łotrami, nie stalibyście tutaj przede mną” (...) Prawie wszyscy Żydzi, przyzwoici ludzie zginęli. Głos po wojnie mieli Żydzi, którzy sprawowali władze w autonomiach, ci oprawcy i robili oczywiście wszystko, żeby tę prawdę o swojej roli ukryć. Druga grupa Żydów, którzy mieli głos, to byli komuniści, którzy przyszli do Polski i przedostali się na zachód ze Związku Radzieckiego. (…) My, Polacy o tych biednych Żydach musimy pamiętać. Nawet jak pójdziemy do Muzeum Żydów Polskich, to nie ma słowa o tym, że 85% polskich Żydów to byli Chasydzi, w chałatach z pejsami. Nie ma ich zdjęć, nie ma śladu po nich. To głębsza sprawa - Żydzi zasymilowani wstydzili się naszych Chasydów, dla nich to była sekta, to był Taliban. (…) W getcie wśród tych Żydów zasymilowanych chodziło powiedzenie, że motłoch musi zginąć, motłoch czyli ci Chasydzi (…)”
Dr Ewa Kurek wspomniała również o ostatniej części swojej książki zatytułowanej „Jedwabne – anatomia kłamstwa”. Chciałaby by sprawa ta została rozwiązana do końca. Jej zdaniem, niedobrze się stało, że przyjęliśmy wszyscy, w tym prezydent „to historyczne kłamstwo z Jedwabnym. Dopuściliśmy do wstrzymania ekshumacji czyli daliśmy się wmanewrować w rozpowszechnianie o nas kłamstwa.(...) Myślę, że w najbliższym czasie doprowadzimy do wznowienia ekshumacji i do wyjaśnienia sprawy Jedwabnego.”
Dr Ewa Kurek zakończyła swój wieczór autorski rozmową z publicznością.
Relacja: Ula i Michał KK.
„Ci których brakuje na sali poszli do rządu” - zażartował na początku spotkania Marcin Wolski. A w Przeglądzie uczestniczyli: Józef Orzeł, Antoni Trzmiel i wprost z przejmowania władzy w Ministerstwie Kultury "najlepszy aktor drugoplanowy"Maciej Świrski.
W Przeglądzie zostały poruszone dwa najważniejsze tematy ostatniego tygodnia – tworzący się rząd Beaty Szydło i zamachy w Paryżu.
Józef Orzeł: „Jak dla mnie rząd jest dobry, to mi się zdarza pierwszy raz od urodzenia. Jarosław Kaczyński oddał najlepszych ludzi do rządu, partia została opustoszała. To z jednej strony nie najlepiej, ale z drugiej strony wielka okazja do awansu młodych ludzi.”
Maciej Świrski: „Przybiegłem wprost z Ministerstwa Kultury, gdzie prof. Piotr Gliński obejmował placówkę.”Świrski opowiedział o tym jak przebiegała „zmiana na stanowiskach”. „Wszystko w Ministerstwie Kultury odbyło się z pełną kulturą. Pani minister Omilanowicz przekazała sprawy."
Maciej Świrski będzie zajmował się polityką historyczną, a jednym z najważniejszych wydarzeń będą Światowe Dni Młodzieży, w czasie których młodzi ludzie z całego świata powinni dowiedzieć się o prawdziwej historii Polski.
Antoni Trzmiel dodał nieco dziegciu do beczki miodu. „Żarty się skończyły, zaczęły się schody [...] Polacy czekają na zmiany w ich życiu, nie wystarczy dobrze administrować, rządzić, funkcjonować. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory dlatego, że było najbardziej wiarygodne w tym, że jest w stanie być alternatywą, która zbuduje nowy kształt ojczyzny.”
Trzmiel zwrócił uwagę na problemy z którymi zderzy się nowa władza, a na rozwiązanie których potrzeba czasu - jak chociażby służba zdrowia (kolejki i wciąż funkcjonujący NFZ), Nowa władza, choć na chwilę, będzie musiała wejść w buty poprzedników (i np. kontraktować usługi medyczne).
Zdaniem Antoniego Trzmiela w rządzie brakuje architekta i reżysera zmian - Jarosława Kaczyńskiego, co jego zdaniem może prowadzić do tarć w „triumwiracie” Duda, Szydło, Kaczyński.
W konkluzji dodał, że „trzeba bardzo się pospieszyć z wymyśleniem tego jak ma wyglądać „Polska 2.0” i zyskać temu poparcie społeczne, wytłumaczyć jak ma wyglądać służba zdrowia, jak ma wyglądać edukacja, podział administracyjny, jak ma wreszcie wyglądać władza. I tu jest problem, bo zwycięstwo było olbrzymie, ale zwycięstwo nie daje na razie dostatecznych możliwości do zmiany konstytucyjnej. Będzie potrzeba, żeby Polacy wychodzili na ulicę i wsparli rząd niczym Węgrzy Wiktora Orbana, to nie będzie takie proste.”
Józef Orzeł: „Temu rządowi potrzebne jest poparcie ruchów społecznych, czy społeczeństwa, które się rusza we własnym interesie, a nie w interesie tego rządu, czy tej polityki. [...] Słuszny rząd nie da sobie rady z niesłuszną strona, bo jest dużo silniejsza w Polsce i Unii Europejskiej. Jeśli ta władza nie wesprze ruchów społecznych, które chcą realizować swoje interesy ale tak, żeby wesprzeć tę władzę, i wiedząc o tym, że tych ich interesów, tych społecznych, nie da się zrealizować bez wsparcia władzy. Jeżeli nie dojdzie do takiego codziennie wykuwanego porozumienia, to wtedy według mnie, prędzej czy później, ta władza zostanie sama, nawet jak będzie bardzo słuszna. Więc ona powinna zabiegać o aktywne wsparcie społeczne w interesie społecznym, bo ta władza ma realizować interes społeczny, więc powinna iść razem z takimi ruchami.”
Marcin Wolski zwrócił uwagę na działania rządu które mogą przynieść najszybsze efekty: polityka zagraniczna, media, wymiar sprawiedliwości (resorty ideowe). Dużo trudniej będzie dokonać zmian w górnictwie czy służbie zdrowia, jak również edukacji.
Drugim tematem były zamachy w Paryżu, ich przyczyny i konsekwencje.
Marcin Wolski: „Na naszych oczach zderzają się dwie narracje, jedna oderwana od rzeczywistości - jacyś terroryści. [...] którzy nie mają kraju, nie mają narodowości a co najważniejsze nie mają religii zderza się z narracją zdroworozsądkową, którą na Zachodzie boją się ludzie artykułować, że jest to bardzo widoczne zderzenie cywilizacji.”
Józef Orzeł: „Jesteśmy świadkami upadku rozsądku cywilizacyjnego w Europie. To, że w sposób konsekwentny, wtedy kiedy giną ich ludzie, nie potrafią powiedzieć kto jest winien [...] bo będziemy mieli wojnę, tym razem domową. [...] a odpowiedź jest szalenie prosta. To chodzi o miliony tych muzułmanów, którzy mieszkają w państwach Unii Europejskiej i dają wsparcie tamtym.”
„Dlaczego tak się dzieje? Oni są tarczą przeciwko Kościołowi Katolickiemu, i ciągle ta szajba Europy Zachodniej przeciwko Kościołowi czyni sytuację, w której nie walczy się z tym przeciwnikiem i się nie nazywa go po imieniu. Ale dlaczego walczy się z Kościołem Katolickim? Nie dlatego, że to wszystko są bezbożni ateiści. Nie. Dlatego że Kościół jako jedyny i ostatni zapewnia jakiekolwiek więzy społeczne. Celem tej władzy jest rozbicie społeczeństwa.”
O trupach w szafie zostawionych dla nowego rządu, radości muzułmanów po zamachach, której nie pokazała żadna telewizja, Putinie, upadku Kopacz i Platformy w filmie poniżej:
Relacja: Bernard i Margotte
Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157661358097911
"W książce "Lato leśnych ludzi" jest i patriotyzm, i religia, i Bóg, i przyroda. I wszystko w takiej kompozycji, tak prosto napisane. To najpiękniejsza polska powieść przyrodnicza. Tu misja dla nas wszystkich - te dobre rzeczy, które mamy w literaturze, niech one wracają. Niech dzieci się z nich uczą".
11 listopada 2015 roku, w Narodowe Święto Niepodległości i w 67. rocznicę uroczystego, drugiego pogrzebu Marii Rodziewiczówny, w kościele św. Krzyża została odprawiona msza św. w intencji pisarki i za Ojczyznę, której wiernie służyła do ostatnich chwil życia, a później Dariusz Morsztyn, który stworzył skromne muzeum na Mazurach, opowiadał o życiu pisarki i własnych poszukiwaniach jej śladów na Polesiu.
"Jakże niezwykłe jest świętować Dzień Niepodległości wspominając tak niezwykłą postać". - mówił w kazaniu ks. proboszcz Zygmunt Berdychowski. - "Gdyby wspomnieć tylko to jedno zdanie, które mówiła - o dwóch potęgach. "Są dwie potęgi, którym trzeba oddać wszystko, a w zamian nie brać nic – to Bóg i Ojczyzna. (..) Ci, którzy pozostawili po sobie szlachetną pamięć, powracają i błyszczą jeszcze mocniej, i stają się jeszcze bardziej niż może za życia, nauczycielami".
Na zakończenie Halina Łabonarska odczytała przemówienie Rodziewiczówny wygłoszone podczas powitania pielgrzymki Związku Polek z Ameryki w maju 1928 roku.
Miłośników twórczości Marii Rodziewiczówny, harcerzy, pasjonatów Kresów oraz wszystkich, którzy chcieli bliżej poznać tę wybitną pisarkę, zaproszono po mszy św. na „Spotkanie z Rodziewiczówną” w dolnym kościele. Postać pisarki przybliżył Dariusz Morsztyn – „Biegnący Wilk” (to jego puszczańskie miano), twórca małego Muzeum Rodziewiczówny na Mazurach.
Spotkanie prowadziła Marzena Nykiel (wPolityce), która powiedziała:
"Bardzo się cieszę, że jesteśmy tutaj w tak ogromnej liczbie, to oznacza, że Maria Rodziewiczówna żyje, mimo że próbowano zrobić wszystko, żebyśmy o niej zapomnieli, mimo że jej powieści nie znajdują się na listach lektur, być może dlatego, że za wielka miłość do Polski, zbyt duży patriotyzm bije z jej książek. Opisuje bardzo trudne momenty z dziejów naszej Ojczyzny."
I podkreśliła:
"Maria Rodziewiczówna mówiła o dwóch potęgach, którym trzeba służyć, oddając wszystko i nie chcąc w zamian nic: to Bóg i Ojczyzna. Rzeczywiście tak żyła. Kiedy w czasie II wojny światowej, bardzo schorowana, zmęczona wojenną tułaczką, dowiedziała się, że jej dwór w Hruszowej został doszczętnie spalony, że nic nie zostało z jej 60 lat ciężkiej pracy, powiedziała jedno: "To wszystko nic, byle Polska była".
"Stoję tu jako przedstawiciel tego pokolenia, które zna Rodziewiczównę jedynie z jej książek" - mówiła Marzena Nykiel - " jako świadek tego, że prawda i potężna miłość do Polski i do Pana Boga, ta siła, która daje zjednoczenie narodowi jest żywa w jej książkach i przemawia do nas. One są tak aktualne, że myślę, że każdy, niezależnie do tego, ile ma lat, poczuje czytając je, że w naszych żyłach, w naszych sercach tętni polska krew. Była przeciwna uchodźstwu i w każdej z książek przestrzegała, żebyśmy bronili ziemi, bo ona składa się na siłę naszego kraju".
Dariusz Morsztyn nie tylko mówił w barwny sposób o pisarce i jej życiu, ale przede wszystkim opowiadał o własnych poszukiwaniach śladów po Marii Rodziewiczównie na Polesiu - obecnie na Białorusi, mówił o tym, jak szukał miejsca, gdzie znajdowała się opisywana w powieści "Lato leśnych ludzi" chatka, w której Rosomak, Pantera i Żuraw (w rzeczywistości były to: Maria Rodziewiczówna, Maria Jastrzębska i Jadwiga Skirmunttówna) – spędzali lato w leśnej głuszy. Ta chatka istniała naprawdę, została zbudowana w 1911 roku i stanowi kanwę powieści. To właśnie tam z miłości do przyrody przemieszkiwały panie latem. A trzeba pamiętać, że pisarka miała już wówczas 50 lat.
"W książce "Lato leśnych ludzi" jest i patriotyzm, i religia, i Bóg, i przyroda. I wszystko w takiej kompozycji, tak prosto napisane. I to życie, jakie tam spędzały, to jest po prostu raj na ziemi". - mówił "Biegnący Wilk". - "To najpiękniejsza polska powieść przyrodnicza, to polska "Księga dżungli". Tu misja dla nas wszystkich - te dobre rzeczy, które mamy w literaturze, niech one wracają. Niech dzieci się z nich uczą. Czemu tego nie ma szkole?"
Ta książka spowodowała niezwykły ruch wychowawczy w Polsce - puszczaństwo, które stanowi kwintesencję harcerstwa i skautingu. Bytowanie w lesie, poznawanie przyrody i jej chronienie. "Ja jestem Dariusz Morsztyn, ale jeszcze bardziej jestem Biegnący Wilk" - powiedział.
Dariusz Morsztyn podkreślił, że pisarka była osobą niezwykłą, mając zaledwie 17 lat (a uczyła się wtedy u sióstr w Jazłowcu) przejęła administrację bardzo zadłużonego, 1500 hektarów liczącego gospodarstwa w Hruszowej i odtąd sama je prowadziła. I nie tylko wyprowadziła je z długów (trwało to 26 lat), ale jeszcze spłaciła 2/3 jego wartości innym spadkobiercom - swemu rodzeństwu i utrzymywała swoją matkę. Zakładała szkoły, zbudowała kościół w Antopolu, stawiała pomniki, m.in. Romualda Traugutta, zakładała towarzystwa ziemiańskie. Malowała talerze, sama robiła meble, zakładała inspekty, zajmowała się pszczelarstwem. "To jest fenomen człowieka". -zaznaczył Morsztyn.
W jej domu w Hruszowej, w sieni wisiały przykazania domowe, ręcznie pisane, tyczyły się domowników i tych, którzy co najmniej trzy dni przebywali w tym domu.
Maria Rodziewiczówna to osoba naznaczona polską historią, dwoma powstaniami: Powstaniem Styczniowym, w którym wziął udział jej ojciec, zesłany potem na Syberię, za nim wyruszyła jej matka, i Powstaniem Warszawskim, które przeszła jako schorowana staruszka. Zmarła wycieńczona warunkami życia, w jakich znaleźli się uchodźcy z Warszawy.
Maria Rodziewiczówna była za życia hołubiona i kochana przez polskie społeczeństwo. Czy moglibyśmy znaleźć dziś takiego kalibru człowieka? - pytał "Biegnący Wilk".
Mając w sobie żyłkę detektywa historycznego, Morsztyn zorganizował kilka wypraw badawczych na terenie Polesia (obecnie Białoruś), spotykał się z ludźmi, którzy pamiętali pisarkę, zdobywał eksponaty do Muzeum.
Podkreślił, że Polska powinna zainteresować się miejscami związanymi ze słynną polską pisarką, o której pamięć na dawnych Kresach Rzeczypospolitej jest wciąż żywa. Dąb Dewajtis nadal stoi, a pod nim znajduje się pamiątkowa tablica w języku polskim i białoruskim. Tymczasem pozostałość po dworze (z zachowanym pokojem Rodziewiczówny) w Hruszowej (dzisiaj Gruszewo) jest w stanie ruiny.
"Czy nie wstyd nam? Wstyd dla nas, Polaków". - mówił Dariusz Morsztyn. - "Moje badania i moja chęć stworzenia muzeum [na Mazurach] wynika z poczucia wstydu, że tak wielka postać, a my? Tyle lat, przecież nikt nam nie bronił. Z Białorusią można się dogadać. Żeby tak wyglądał gabinet, istniejący do tej pory, naszej narodowej pisarki? To jest wstyd".
"Dlatego ambicją moją jest, poza utworzeniem muzeum [w Polsce] wyremontować ten gabinet i zrobić duplikat wystawy takiej jak tu, i żeby w języku białoruskim i polskim tam zawisła". - dodał.
Na specjalnie przygotowanej z okazji spotkania z Rodziewiczówną wystawie "Biegnący Wilk" zaprezentował unikalne eksponaty z muzeum, które stworzył na Mazurach, m.in. sztućce, fragmenty zastawy. Uzupełniała ją ekspozycja zdjęć pisarki przywieziona z Liceum Ogólnokształcącego w Żelaznej (to w pobliżu tej miejscowości pisarka zmarła w 1944 roku, tam miał miejsce jej pierwszy pogrzeb).
Zapraszamy do wysłuchania tej fascynującej opowieści:
Relacja: Margotte
Więcej zdjęć:
https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/albums/72157660465142867
Fragmenty mszy św.: